Królowa Tearlingu, Erika Johansen


Fantastyka, zarówno ta młodzieżowa jak i skierowana do starszego czytelnika, nie jest gatunkiem, po który sięgam zbyt często o czym prawdopodobnie wiecie jeśli śledzicie, któryś z moich profili na portalach książkowych (czy to Lubimyczytac.pl czy Goodreads.com). Ale jednak zdarza mi się z nim zapoznać, zwłaszcza jeśli nasłuchałam się wcześniej pozytywnych opinii na temat jakiegoś tytułu. Do lektury „Królowej Tearlingu" przymierzałam się dosyć długo - dwa pierwsze tomy zakupiłam na początku roku, ale już wcześniej zastanawiałam się czy warto. Jak to często bywa, kopem motywacyjnym okazał się dopiero maraton czytelniczy - 7ReadUp

Kelsea wychowywana była w odosobnieniu, z dala od Tearlingu, przez dwójkę starszego małżeństwa i przygotowywana przez nich do roli królowej. Kiedy kończy dziewiętnaście lat, upomina się o nią jej dziedzictwo. Kelsea musi udać się w niebezpieczną podróż by objąć tron i wykorzystać w praktyce zdobyte lekcje. Nie jest to jednak proste. Tearling rządzi się własnymi,często okrutnymi prawami, a sprzeciwienie się im jest równoznaczne z wejściem na wojenną ścieżkę ze Szkarłatną Królową. Co gorsza, nie tylko ona czyha na życie młodocianej następczyni tronu Tearlingu.

Trudno jednoznacznie stwierdzić czy powieść Eriki Johansen mieści się w ramach wyznaczanych przez fantastykę młodzieżową. Pewne elementy „Królowej Tearlingu" sugerują, że autorka obrała za target odrobinę starszego czytelnika. Przede wszystkim, powieść Eriki Johansen wydaje się wyjątkowo brutalna i graficzna jak na literaturę Young Adult - fabułą obfituje w krwawe sceny walk, wspominane zostają gwałty i zbrodnie wojenne, a jeśli pozostajecie wrażliwi na tego typu zagadnienia, radziłabym Wam raczej powstrzymać się od lektury. Erika Johansen przedstawia na kartach powieści także dosyć nietypowy jak na Young Adult model głównej bohaterki.,Kelsea jest kobietą o przeciętnej aparycji, nieco mocniejszej postury i nie wywołuje większego wrażenia na płci przeciwnej. Ale to akurat świadczy jedynie na korzyść „Królowej Tearlingu".

Powieść Eriki Johansen jest powieścią kobiecą, choć niekoniecznie skierowaną wyłącznie do kobiet. Pomijając Kelsea, autorka kreuje kilka ciekawych damskich postaci i pokazuje nam tkwiącą w nich siłę. „Królowa Tearlingu" fascynuje ponad to kreacją świata przedstawionego. Chociaż w trakcie lektury odczuwalny jest fakt, iż mamy do czynienia z pierwszym tomem i pozostaje wciąż sporo niewiadomych (choćby zasady funkcjonowania magii), świat Johansen i tak fascynuje. Ewidentnie widać w nim inspiracje średniowieczem, a jednak drobne wskazówki sugerują, że akcja rozgrywa się w przyszłości (pojawiają się chociażby napomknięcia o twórczości Tolkiena czy istnieniu ebooków). Doceniam także nakreślenie tła historycznego i poruszone w fabule wątki polityczne.

Nie do końca jest tak, że „Królowa Tearlingu" jest powieścią pozbawioną wad. Biorąc pod uwagę sytuacje Kelsea i jej brak doświadczenia, niektóre rozwiązania fabularne, jak choćby to, że nowa królowa od razu podejmowała słuszne wybory i zdobyła serca ludu, wydały mi się wyjątkowo naiwne. Miałam także problem z tym w jaki sposób autorka przedstawiła relacje między bohaterami. Wszelkie związki, i nie chodzi mi tu o te romantyczne, bo Erika Johansen (przynajmniej na razie) się na nich nie skupia, cechowała pewna sztuczność. Ale to wciąż dobra powieść.

Chociaż nie jestem znawcą gatunku i nie aspiruję do tego tytułu, w moim odczuciu „Królowa Tearlingu" ma w sobie pewną świeżość, zwłaszcza jeśli chodzi o kreację głównej bohaterki. Po drugi tom na pewno sięgnę (zwłaszcza że i tak znajduje się już w mojej biblioteczce), a jeśli i Wy szukacie lekkiej fantastyki przedstawiającej siłę kobiet, w sumie polecam Wam lekturę. 

Królowa Tearlingu” Erika Johansen; tłum. Izabella Mazurek; wydawnictwo Galeria Książki; Kraków 2015 ★★★★☆

0 comments