Co działo się w styczniu?: podsumowanie miesiąca


Styczeń zawsze, a przynajmniej odkąd zaczęłam studia, jest dla mnie miesiącem trudnym. Niestety, należę do grona osób, które stresują się nawet błahymi sprawami i niepotrzebnie dzielą włos na czworo, a chociaż jak widzicie zdaję sobie z tego sprawę, trudno jest mi zwalczać stare nawyki i przezwyciężać własne słabości. Prawdopodobnie sprawiłam sobie kilka nowych siwych włosów na głowie, a wciąż czeka mnie perspektywa dwóch ciężkich egzaminów i konieczność dokończenia pracochłonnego projektu. Kiedy wciąż uczyłam się w liceum, irytowały mnie komentarze nauczycieli, że dopiero na studiach zobaczymy czym jest nauka, ale jest w tym ziarnko prawdy. Człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego (czyt. tego, że przez kilka miesięcy praktycznie nie musi się uczyć), a potem musi nadrobić cały materiał w jeden dzień. Ale przecież nie o tym mieliśmy rozmawiać. 

Podejrzewałam, że styczeń nie będzie w moim przypadku nie będzie najlepszym czytelniczym miesiącem (taka tendencja utrzymuje się od kilku lat), ale prawdę powiedziawszy sama jestem zaskoczona tym jak dużo udało mi się przeczytać w przerwach pomiędzy kolejnymi egzaminami. Jak zobaczycie poniżej, zapoznałam się z dziewięcioma tytułami (z czego pięć znajdowało się na TBR-owej liście, którą opublikowałam na początku miesiąca, a jeden kolejny czytam aktualnie). Co ważne jednak, większość pozycji po które udało mi się sięgnąć, wywołało na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie (z jednym widocznym faworytem!).

PRZECZYTANE:

Jak zawsze, Zygmunt Miłoszewski ★★★½☆

W tym tygodniu planuję publikacje posta, w którym opowiadam Wam trochę więcej o moich wrażeniach z lektury Jak zawsze, ale już teraz mogę Wam zdradzić kilka szczegółów. Nie czytałam żadnej poprzedniej powieści autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego, więc, co oczywiste, nie mam żadnych rozmyśleń na temat tego jak autor spisał się w zupełnie odmiennym gatunku. Jak zawsze przedstawia mi jednak jego twórczość w zdecydowanie pozytywnym świetle. Zdecydowanie podoba mi się sam koncept na fabułę - druga szansa na przeżycie swojego życia i alternatywna rzeczywistość Polski - a także sposób w jaki autor nakreślił relacje pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Miałam natomiast problemy z tym aby początkowo wczuć się w lekturę. Zdecydowanie planuję sięgnąć po poprzednie tytuły w dorobku Zygmunta Miłoszewskiego, ale także jego przyszłe potencjalne powieści.

Mam na imię Lucy, Elizabeth Strout ★★★★☆

Po lekturze Okruchów codzienności (czy jak kto woli Olive Kittredge) w grudniu i teraz Mam na imię Lucy zaczynam dostrzegać w czym leży siła twórczości Elizabeth Strout. Jej powieści są niesamowicie ciche i subtelne, pomimo tego że traktują o tematach trudnych i równocześnie bolesnych. Akurat jeśli chodzi o Mam na imię Lucy na pierwszy plan zostaje wypchnięta nieco skomplikowana i szorstka (?) miłość pomiędzy matką a córką. Bardzo dużo rozgrywa się tutaj między wierszami, a specyficzny sposób opowiadania historii (bez zachowania chronologii, poruszający wiele, pozornie nieznaczących wątków) może być dla niektórych istotną wadą. Nawet przez moment nie żałowałam jednak lektury Mam na imię Lucy i z pewnością sięgnę jeszcze po kolejne pozycje z dorobku Elizabeth Strout. 

Wszystko czego Wam nie powiedziałam, Celeste Ng ★★★★★

Nie wiem czy pamiętacie, ale wspominałam o powieści Celeste Ng w poście, w którym starałam się przewidzieć potencjalne 5-gwiazdkowe lektury, ale jeśli to możliwe Wszystko czego Wam nie powiedziałam nie tylko sprostało moim oczekiwaniom, ale nawet je przewyższyło. Bardzo dawno nie czytałam historii, która wywołała we mnie tyle emocji - prawdopodobnie ostatnio był to Fioletowy hibiskus. Celeste Ng dotyka w swojej debiutanckiej powieści wiele trudnych tematów - pisze o trudnej sytuacji kobiet w latach 50; o relacji osób odmiennej rasy i o tym w jaki sposób może być ona postrzegana przez resztę społeczeństwa; o przeżywaniu żałoby; o tym, że nie każdy rodzic potrafi w równy sposób okazać swoją miłość dzieciom; i o tym, że niekiedy przerzuca się własne marzenia na kolejne pokolenie. Równocześnie jednak nawet przez chwilę nie miałam wrażenia, że jest tego za dużo i że autorka nie poświęca danej problematyce wystarczającej uwagi. Koniecznie sięgnijcie po Wszystko czego Wam nie powiedziałam, bo odnoszę wrażenie, że nie jest to pozycja zbyt popularna wśród polskich czytelników, a ja marzę o wydaniu kolejnej powieści Celeste Ng w Polsce.

Niedziela, która zdarzyła się w środę, Mariusz Szczygieł ★★★★☆

Bardzo długo, od czasu jednego ze spotkań w Krakowie w ramach Conrad Festivalu, uwielbiałam pana Mariusza Szczygła, nie znając równocześnie żadnej z jego pozycji. Wzięłam sobie jednak do serca postanowienie o czytaniu literatury faktu i wyczytywaniu swoich domowych zbiorów i w końcu zmotywowałam się do lektury Niedzieli, która zdarzyła się w środę. Zdecydowanie doceniam zróżnicowanie tematyczne w tej niewielkiej rozmiarowo pozycji. Aby przedstawić w pełni portret zmieniającego się życia w Polsce w latach 90, Mariusz Szczygieł opowiada historie stojące za anonsami z gazet, wywiady ze zwolnionymi pracownikami czy krótką historie disco polo i wiele, wiele innych opowieści. Chwilami odczuwałam delikatne poczucie chaosu, ale wraz z kolejnymi rozdziałami doceniłam taką formę. I zakupiłam już kolejny reportaż Mariusza Szczygła.

Okrutna pieśń, Victoria Schwab ★★★★☆

Kiedy tylko przeżyję ostatnie egzaminy, z pewnością opowiem Wam o Okrutnej pieśni nieco więcej, bo uważam, że jest to tego rodzaju pozycja, której warto poświęcić chwilę uwagi. Owszem, jak większość młodzieżówek jest to literatura typowo rozrywkowa, ale Victoria Schwab wyciąga z gatunku wszystko co najlepsze. Zdecydowanie najmocniejszym punktem Okrutnej pieśni pozostaje sam pomysł na świat  wykreowany (i historia stojąca za tym w jaki sposób rodzą się potwory!), ale nie tylko on jest atutem tego tytułu. Autorka całkowicie rezygnuje ze stereotypu wyidealizowanych głównych bohaterów, nie rozwija wątku romantycznego i nie boi się opisu graficznych, brutalnych scen.

Królowa śniegu, Anna Klejzerowicz ★★☆☆☆

Jeśli wszystko czego Wam nie powiedziałam jest najlepszą powieścią jaką przeczytałam, to Królowa śniegu znajduje się na drugim końcu tej listy - jako największe rozczarowanie i najsłabszy tytuł jaki przeczytałam w styczniu. Pomijam już fakt, że w moim odczuciu Anna Klejzerowicz nie wykorzystała potencjału tkwiącego w baśniowej inspiracji, przez znaczną część lektury, byłam po prostu znudzona. Brakuje tu jakiegoś napięcia jakim powinien charakteryzować się kryminał, fragmenty napisane w narracji pierwszoosobowej brzmią infantylnie, a końcowy plot twist jest tak szybko zaproponowany, że nie wzbudza większych emocji. Jedynym plusem jest to, że tajemnica jaką skrywa jedna z bohaterek rzeczywiście okazuje się zaskakująca i "mocna". Tylko, że to trochę za mało. 

Kantor. Artysta końca wieku, Krzysztof Pleśniarowicz ★★★☆☆

Lektura Kantorowskiej biografii była najbardziej spontaniczną decyzją tego miesiąca. W semestrze zimowym uczęszczałam na monograf w języku angielskim poświęconym Teatrowi Śmierci i przed końcowym egzaminem chciałam jakoś uporządkować swoją wiedzę na temat życia artysty. Przeczytałam Kantora. Artystę końca wieku w jeden dzień, co nie było najbardziej fortunną decyzją, ale czułam presję zbliżającego się egzaminu. Prawdopodobnie w odmiennej sytuacji mogłabym czerpać z lektury nieco więcej przyjemności, ale i tak nie żałuję czasu spędzonego z tym tytułem. Profesor Pleśniarowicz ma ogromną wiedzę na temat życia i twórczości Kantora - z jego książki można wynieść mnóstwo nowych informacji, wzbogaconych wypowiedziami samego Kantora i licznymi fotografiami. Jedyne co przeszkadzało mi w trakcie lektury to pewne luki w tej pozycji, zwłaszcza dotyczące życia prywatnego artysty: np. nie pada ani jedno słowo o rozwodzie Kantora, a dowiadujemy się gdzieś między wierszami o drugim ślubie. Na wiosnę wydawnictwo Wielka Litera wydaje kolejną pozycję prof. Pleśniarowicza o Kantorze i jestem ciekawa jak wypadnie na tle starszego tytułu. (Poza tym zaliczyłam egzamin na 5, więc możliwe że to częściowo rzutuje na moją pozytywną opinię). 

Pasażerka, Alexandra Bracken ★★★★☆

Wydaje mi się, że jeżeli mieliście wcześniej do czynienia z twórczością Alexandry Bracken - zwłaszcza jeśli chodzi o trylogię Mroczne umysły - i nie przypadła Wam ona do gustu, istnieje naprawdę niewielka szansa na to, że tym razem będzie inaczej. Koncept na podróże w czasie i piratów może brzmieć zachęcająco dla szerszego grona czytelników, ale w trakcie lektury Pasażerki wyraźnie przebija charakterystyczny dla autorki styl. Co dla mnie nie było jednak wadą. Dostrzegam pewną schematyczność w wątkach i braki jeśli chodzi o przedstawienie reguł panujących w wykreowanej przez Alexandrę Bracken rzeczywistości. Ale nie zmienia to faktu, że autorka przedstawia swoich bohaterów w taki sposób, że czuję się niesamowicie zaangażowana w opowiadaną historię. Gdyby pojawił się jakiś wyraźniejszy wątek przyjaźni byłabym całkowicie ukontentowana, ale mimo wszystko z niecierpliwością wyczekuję zamknięcia dylogii.

Siostra cienia, Lucinda Riley ★★★★☆

Zdecydowanie Siostra cieni okazała się moim ulubionym tomem serii, prawdopodobnie dlatego że w fabułę wplecione zostały chyba wszystkie motywy guilty pleasure, do których mam wyjątkową słabość. Mamy więc ogromną rolę jaka odgrywa w powieści literatura; wątek relacji hate-to-love i ukazanie życia londyńskiej arystokracji tuż po panowaniu królowej Wiktorii. Skoro jeden z tych motywów wywołuje u mnie szybsze bicie serducha wyobraźcie sobie co się z nim działo przy takiej kumulacji. Dla miłośników serii lektura obowiązkowa. 

NAPISANE:

Trochę statystyk, czyli rok 2017 w książkach
Opinia na temat sagi rodzinnej osadzonej częściowo w Krakowie na tle II wojny światowej czyli Pokochałam wroga
Opinia na temat powieści młodzieżowej skupionej na wątku przyjaźni czyli Piękne złamane serca
Opinia na temat thrillera, w którym bardziej zaskakują portrety bohaterów niż zwroty akcji czyli Dziewczyny, które zabiły Chloe
Opinia na temat historii o rodzinie czyli O pięknie

0 comments