13 książek i komiks, albo podsumowanie lipca


Lipiec był moim miesiącem resetu. Po wymagającym roku akademickim w końcu mogłam sobie pozwolić na to, żeby poświęcić więcej czasu swoim pasjom - zwiedzałam nowe miejsca; oglądałam filmy (w końcu udało mi się nadgonić braki w Marvelowskim uniwersum!); wprowadzałam pewne zmiany na blogu, no i czytałam - bardzo dużo, zwłaszcza pozycje z moich domowych zbiorów, których lekturę odkładałam już od dawna z racji na brak czasu. Pod tym względem przygotowywanie posta z podsumowaniem pierwszej połowy roku okazało się dla mnie doskonałą motywacją. Przeczytałam 13 książek - wśród, których znaleźli się przedstawiciele literatury dziecięcej, młodzieżówki, powieści obyczajowe a nawet literatura faktu; oraz pierwszy od czasów Kaczora Donalda komiks. To zdecydowanie najlepszy pod względem ilości miesiąc w tym roku, ale nie mogę też narzekać na jakość przeczytanych przeze mnie lektur. Słowem, lipiec był niezwykle owocnym miesiącem jeżeli mowa o czytelnictwo i kulturę.

A co czytałam dokładnie?

Miesiąc rozpoczęłam od powieści Kelly Barnhill, która niedawno podbijała polski bookstagram, a do lektury, której ostatecznie przekonała mnie jedna z moich ulubionych zagranicznych booktuberek - Katie z Life Between Words. Dziewczynka, która wypiła księżyc jest opowieścią o mieszkańcach Protektoratu, którzy w obawie przed tajemniczą wiedźmą zamieszkującą okoliczne lasy, rok w rok ofiarowują jej niemowlę; o wiedźmie, która nie rozumie dlaczego ktoś porzuca pośród drzew dzieci i, w okolicznych wsiach, szuka im nowych domów; i o dziewczynce, która przypadkowo zostaje nakarmiona blaskiem księżyca i zyskuje w ten sposób magię. Mam pewne wątpliwości na temat tego czy jest to lektura, która rzeczywiście przypadnie do gustu dzieciom - wydaje się na to nieco zbyt poetycka i osobliwa; ale która za to bez wątpienia podbiła moje serducho. Po pierwsze, ze względu na sam koncept na fabułę; po drugie - magiczny, niesamowicie baśniowy klimat; no i tym co przekazuje między wierszami - że w imię miłości można dokonać nawet największego poświęcenia i że zło nie zawsze znajduje się tam gdzie go poszukujemy. Jeżeli nie przeszkadzają Wam pewne uproszczenia czy język właściwy dla literatury dziecięcej (choć angielski termin middle grade jakoś bardziej tu pasuje), zdecydowanie warto.

Dziewczynka, która wypiła księżyc, Kelly Barnhill; tłum. Marta Kisiel-Małecka; wydawnictwo Literackie; Kraków 2018 ★★★★☆

Po przerwie, wróciłam też do twórczości Jojo Moyes. Swego czasu uwielbiałam jej pióro, ale później, niesłusznie, założyłam że chyba nieco zbyt bezkrytycznie podeszłam do jej opowieści i że z pewnością każde kolejne „spotkanie” nie będzie już udane. Tymczasem lektura Dziewczyny, którą kochałeś wyprowadziła mnie z tego błędu i przypomniała co tak bardzo ujmowało mnie w opowieściach Jojo Moyes. Historia rozgrywa się dwutorowo - śledzimy losy Liv, która po stracie męża nie do końca potrafi znaleźć sobie miejsce w życiu oraz Sophie - młodej Francuzki walczącej o bezpieczeństwo swoje i bliskich w trakcie niemieckiej okupacji. Jest w tej opowieści coś co przywodzi mi na myśl Słowika autorstwa Kristin Hannah - chyba fakt próby przedstawienia wojny z kobiecej perspektywy; i jeśli ujęła Was tamta historia, powinniście sięgnąć także po powieść Moyes. Zwłaszcza że charakteryzuje ją dodatkowo właściwa dla autorki lekkość pióra i umiejętnie przedstawione emocje.

Dziewczyna, którą kochałeś, Jojo Moyes; tłum. Nina Dzierżawska; wydawnictwo Między Słowami; Kraków 2017 ★★★★

Dla odmiany klimatu sięgnęłam też po kontynuacje serii o Tracy Crosswhite od Roberta Dugoniego, o której już Wam opowiadałam TUTAJ. Po raz kolejny główna bohaterka musi zerknąć nieco w przeszłość aby rozwikłać śledztwo - rzekome samobójstwo nastolatki o rdzenno amerykańskich korzeniach. Na polanie wisielców to kolejny ciekawy pomysł na intrygę Dugoniego, ale także skrupulatne przybliżenie procesu prowadzenia sprawy przez funkcjonariuszy. Może nie do końca dostrzegam potrzebę, dla której w fabule przewijają się dwa różne śledztwa, ale i tak to po prostu dobra powieść dla wielbicieli gatunku.

Na polanie wisielców, Robert Dugoni; tłum. Andrzej Szulc; wydawnictwo Albatros; Warszawa 2018 ★★★★☆

Jeżeli chodzi o Problem, decyzję o lekturze podjęłam spontanicznie i raczej nie miałam szczególnie sprecyzowanych oczekiwań względem niniejszego tytułu. To historia nastolatki, która zachodzi w ciążę i chłopaka, który, bez wyraźnego powodu, proponuje że przyjmie rolę udawanego ojca nienarodzonego malucha. Pewne trudności sprawiło mi to by wczuć się w opowiadaną historię - głównie przez wzgląd na sposób narracji (nieustannie prześladującą perspektywę) i zachowanie głównych bohaterów (życie skupiające się chyba wyłącznie na imprezach i seksie). Ale z czasem doceniłam powieść Non Pratt. Uważam że to temat ważny dla literatury młodzieżowej i bardzo szanuję to, że autorka nie ocenia swoich bohaterów i nie stara się na siłę wypchnąć wątek miłosny na pierwszy plan. Może nie dla starszego czytelnika, ale równolatkowie bohaterów powinni być zadowoleni z lektury.

Problem, Non Pratt; tłum. Patryk Dobrowolski; wydawnictwo Zielona Sowa; Kraków 2017 ★★★

Udało mi się też zakończyć lekturę dylogii o świecie Verity, w którym bohaterowie muszą mierzyć się z potworami powstałymi z ich złych uczynków. O dziwo, pomimo tego że pierwszy tom czytałam stosunkowo niedawno, miałam pewne problemy by wbić się w akcje Mrocznego duetu. Doceniam fakt, że autorka zadbała o to by wydarzenia mające miejsce w Okrutnej pieśni odcisnęły piętno na głównych postaciach i wciąż pozostaje pod wrażeniem samego konceptu na świat. Ale pomimo tego jakoś trudno było mi się wczuć w fabułę. Chociaż nie mam nic konkretnego do zarzucenia Mrocznemu duetowi, z pewnością oceniłabym go nieco niżej gdyby nie bardzo dobrze wyważony - nie przesłodzony, ale też nie przesadnie dramatyczny - finał. Victoria Schwab z pewnością wie jak pisać satysfakcjonujące zakończenia i równocześnie nie boi się odbiegać od schematu.

Mroczny duet, Victoria Schwab; tłum. Agnieszka Brodzik; wydawnictwo Czwarta Strona; Poznań 2018 ★★★

Po lekturze dwóch młodzieżówek sięgnęłam po tytuł, który zasłużył już niemal na miano współczesnego klasyku, czyli po Nie tylko pomarańcze… Pozycje zbiera niesamowicie pozytywne opinie, ale sama mam w stosunku do niej raczej mocno mieszane odczucia. Sama opowieść przedstawia losy młodej dziewczynki, wychowywanej w niezwykle religijnej rodzinie i można się w niej dopatrywać wątków autobiograficznych. Historia ma swoje mocne strony i z pewnością niesie pewną wartość, choćby jeśli chodzi o traktowanie osób homoseksualnych w nie tak odległych nam czasach. Nie do końca przekonuje mnie jednak sposób jej przedstawienia - rozbudowane metafory, przeplatanie mocno realistycznej opowieści z dziwnymi scenami, no i przedmowa skupiająca się w dużej mierze na pytaniu czym jest ta powieść. Ostrzegam też, że ogromną rolę w fabule odgrywa wątek religijności rodziny bohaterki. Nie odradzam Wam lektury, ale warto podejść do niej bez szczególnych oczekiwań.

Nie tylko pomarańcze..., Jeanette Winterson; tłum. Waldemar Łyś; Dom Wydawniczy Rebis; Poznań 1999 ★★★

Gdzieś w tzw. międzyczasie, pomiędzy jedną a drugą lekturą, czytałam książkę południowoafrykańskiego komika czyli Nielegalnego. Moje dzieciństwo w RPA. Zdecydowanie nie są to wspomnienia w klasycznej formie, a raczej zbiór esejów dotyczących życia Trevora Noha. Nie do końca rozumiem dlaczego poszczególne teksty nie zostały uporządkowane w sposób chronologiczny i przyznaję, że nie wszystkie ujęły mnie w takim samym stopniu (niektóre wydały mi się przerysowane i niepotrzebnie udziwnione). Ale jako całość, to książka, którą warto przeczytać nawet jeśli nie znacie postaci Trevora Noaha. Autor w subtelny i zabawny sposób zaznajamia czytelnika z sytuacją jaka miała miejsce w RPA, podkreśla absurdy apartheidu i grozę życia czarnoskórych, a dodatkowo kreśli niesamowity (niewyidealizowany, ale wręcz bijący miłością) portret matki.

Nielegalny. Moje dzieciństwo w RPA, Trevor Noah; tłum. Łukasz Witczak; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2018 ★★★★½

Po zachwytach nad Marzycielem, zdecydowałam się też w końcu dać szansę debiutanckiej powieści Laini Taylor. Trudno w kilku zdaniach (nie mówiąc o kilku słowach) streścić fabułę Córki dymu i kości, dlatego że historia Karou, nastoletniej artystki, pobierającej nauki w Pradze i wykonującej drobne zlecenia dla grupy ludzko-zwierzęcych hybryd, wymyka się wszelkim schematom. Laini Taylor po raz kolejny daje popis niesamowitej wyobraźni - jej świat, choć częściowo osadzony w naszej rzeczywistości, posiada niesamowity, baśniowy, tajemniczy a momentami nieco przerażający klimat. Jedynym minusem pozostaje tak naprawdę kwestia wydania, niestety w polskim wydaniu pojawia się sporo literówek i drobnych błędów, ale nawet mimo to przebija się piękny, liryczny język autorki. No i przewija się motyw zakazanego uczucia, który jest chyba jednym z moich ulubionych motywów jeśli chodzi o romanse.
Córka dymu i kości, Laini Taylor; tłum. Julia Wolin; wydawnictwo Amber; Warszawa 2015 ★★★★

Kontury są moim pierwszym sporym rozczarowaniem jeśli chodzi o pozycje, które czytałam, a które nominowane były w ubiegłych latach do Women's Prize for fiction. Powieść Rachel Cusk zdecydowanie odbiega formą narracji, od innych, znanych mi tytułów. Co prawda mamy jakiś zarys fabuły właściwy dla całej pozycji - pobyt Faye w Atenach, podczas prowadzenia kursu z literatury; ale jest to jedynie tło, dla rozmów, które kobieta odbywa z różnymi osobami. Rachel Cusk wykazuje się pewną spostrzegawczością w obserwacji ludzkich zachowań, a jej sposób sposób przedstawienia historii ma w sobie coś świeżego i oryginalnego. Nie ukrywam jednak, że trudno śledziło mi się całą opowieść, zwłaszcza biorąc uwagę znikomą ilość dialogów (te zostają wplecione w "właściwy tekst" w postaci mowy zależnej) i niezwykle obszerne akapity.

Kontury, Rachel Cusk; tłum. Jacek Żułąwnik; wydawnictwo W.A.B.; Warszawa 2016 ★★

O mojej kolejnej lipcowej lekturze, czyli Perle autorstwa Caroliny De Robertis, opowiadałam Wam już w oddzielnym poście - TUTAJ. Historia młodej studentki, Perly, której codzienność zostaje zaburzona przez pojawienie się tajemniczej postaci mężczyzny zdecydowanie jest lekturą unikatową i pod wieloma względami niesamowicie wartościową. Carolina De Robertis pisze o wydarzeniach z historii, o których nie wspomina się zbyt często i tworzy niesamowicie ciekawy portret zbrodniarza-kochającego ojca. Wplecenie w opowieść elementów realizmu magicznego w moim przypadku utrudniło jednak nieco lekturę.

Perła, Carolina De Robertis; tłum. Izabela Matuszewska; wydawnictwo Albatros.; Warszawa 2018 ★★

Po kilku miesiącach, w końcu udało mi się też zapoznać z powieścią Becky Chambers, Daleka droga do małej, gniewnej planety, przybliżającą historię załogi starzejącego się statka kosmicznego "Wędrowca". Dla osoby nieprzywykłej do czytania literatury sci-fi, czyli kogoś takiego jak ja, jest tu dużo do przetworzenia: mamy do czynienia z zupełnie nieznaną scenerią, konfliktami czy licznymi, nowymi gatunkami. Z jednej strony ta różnorodność stanowi ogromną zaletę, bo jest niejako dowodem na niezwykły popis wyobraźni autorki; z drugiej - potrzebowałam sporo czasu aby odnaleźć się w tym nowym świecie. Zdecydowanie najmocniejszym atutem pozostaje ekipa "Wędrowca" - wbrew pozorom, nie jest to powieść, w której "dużo się dzieje", ale obserwowanie poszczególnych charakterów i relacji łączących członków załogi w zupełności to rekompensują. Czasami brakowało mi tylko kropki nad "i" - nic nie poradzę na to, że były momemnty, w których chciałabym wiedzieć nieco więcej niż zdradza autorka.

Daleka droga do małej, gniewnej planety, Becky Chambers; tłum. Agnieszka Sylwanowicz; wydawnictwo Zysk i S-ka; Poznań 2017 ★★★

O dwóch kolejnych lekturach, czyli Nieodnalezionej i Zapomnij o mnie przygotowałam już oddzielne posty, ale jeszcze nie zdążyłam ich opublikować. Jak możecie się domyślić spoglądając na moje oceny, oba tytuły pod pewnymi względami mnie rozczarowały. Jeżeli chodzi o historię Damiana Wernera, który po latach natrafia na trop swojej zaginionej narzeczonej, nie do końca przypadł mi do gustu jej rozmach. W powieści Mroza znowu mnóstwo się dzieje, pojawia się sporo wewnętrznych cliffhangerów, a autor stara się co chwilę zaskoczyć czytelnika zwrotem akcji. Tylko, że dzieje się to kosztem  pewnej realności całej historii i mozliwością wykreowania ciekawszych postaci. Nie chodzi nawet o to, że jest to powieść gorsza od pozostałych tytułów Mroza; po prostu na ten moment oczekuje czegoś innego od thrillerów i uświadomiłam to sobie w trakcie tej lektury.

Nieodnaleziona, Remigiusz Mróz; wydawnictwo Filia; Poznań 2018 ★★

Zapomnij o mnie było z kolei moim pierwszym zetknięciem z twórczością K. N. Haner i chyba nie do końca odnalazłam się w tej konwencji. Historia pokiereszowanego przez los Marshalla i jego fascynacji nowo poznaną Sarą zdecydowanie posiada wartość uzależniającą - trudno odłożyć lekturę na bok. Doceniam też odejście od schematu jeśli chodzi o zakończenie. Nic nie poradzę jednak na to, że wątek zbudowany wokół Sary raczej mnie zirytował; i że dostrzegłam pewną tendencję autorki do porzucenia jakiegoś wątku gdy przestaje on być dla niej wygodny (niektóre postacie znikają z fabuły bez wyraźnego wytłumaczenia, mimo ze początkowo odgrywały jedne z kluczowych ról). Postaram się opublikować pełny tekst na początku przyszłego tygodnia żeby zdradzić Wam nieco więcej.

Zapomnij o mnie, K. N. Haner; wydawnictwo Kobiece; Białystok 2018 ★★

Dosłownie ostatniego dnia lipca przeczytałam wspomniany już wcześniej komiks, który polecali zarówno zagraniczni booktuberzy jak i Karolina z Instagrama come books, mianowicie Giant days. Tom 1. Królowe dramy. Nie jestem za bardzo zorientowana jeśli chodzi o rynek komiksów i nie jestem w stanie Wam powiedzieć jak wypada na tle innych tytułów. Ale zdecydowanie dobrze bawiłam się w trakcie jego lektury. Każdy zeszyt opowiada jakąś scenę z życia trzech zaprzyjaźnionych studentek, a poszczególne historie są zabawne, nie będąc przy tym infantylnymi. No i podoba mi się kreska (?). To taka lektura na godzinkę, ale jeśli będziecie mieć okazję - warto.

Giant days. Tom 1. Królowe dramy, John Allison (scenariusz), Lissa Treiman (rysunek) i Whitney Cogar (kolor); tłum. Wojciech Górlaczyk; wydawnictwo Non Stop Comics; Katowice 2017 ★★★

Jak sami widzicie lipiec był dla mnie ogromnie zaczytanym miesiącem i chyba dlatego przygotowanie tego podsumowania zabrało mi tak dużo czasu. Koniecznie dajcie znać jak wyglądał Wasz lipiec jeśli chodzi o lektury i czy natrafiliście na jakiś tytuł warty polecenia.
 

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala