Najlepsze książki 2018 roku (a przynajmniej pierwszej połowy)


Kiedy opublikowałam post z podsumowaniem pierwszej połowy 2018 roku, nie spodziewałam się z Waszej strony tak pozytywnego odzewu. Osoby, które tworzą w internecie często wspominają o tym, że w ich działalności to nie liczby są najważniejsze, ale choć w dużej mierze się z tym zgadzam, miło widzieć, że to co się robi rzeczywiście kogoś interesuje (a nie ma na to lepszego dowodu niż komentarze). Tym bardziej zależało mi na tym by sprostać Waszym oczekiwaniom i przygotować post z lekturami, które wywarły na mnie do tej pory (czyli do końca czerwca) największe wrażenie. Nie zależało mi na tym by znaleźć jakąś konkretną liczbę tytułów, tylko po prostu aby były to pozycje, które z czystym sumieniem mogłabym Wam dać teraz do ręki i powiedzieć - Warto! Nie ograniczałam się też do powieści wydanych w 2018 roku, bo jak wiecie z poprzedniego posta - zdarza mi się często sięgać po tytuły starsze.

Koniec końców udało mi się wyselekcjonować sześć pozycji. I jestem z tej listy niesamowicie zadowolona. Dlatego, że nie tylko są to tytuły o wysokim poziomie - mam wrażenie, że bez względu na to co Was interesuje w trakcie lektury, każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Wszystko czego Wam nie powiedziałam, Celeste Ng

Chociaż zdecydowałam się stworzyć niniejszą listę zgodnie z kolejnością w jakiej czytałam poszczególne pozycje, gdybym miała polecić Wam tylko jeden tytuł w tym roku byłoby to właśnie „Wszystko czego Wam nie powiedziałam”. Celeste Ng opisuje historię amerykańskiej rodziny o chińskich korzeniach, wkrótce po tym jak umiera Lydia - nastoletnia córka Marylin i Jamesa. Ale choć tajemnica śmierci dziewczyny jest jednym z wątków powieści, nie nazwałabym go najważniejszym. Celeste Ng poruszyła jakąś moją czułą stronę - pisząc o komplikacjach jakie stają przed mieszanymi jeśli chodzi o etniczne pochodzenie związkami; o żałobie po stracie dziecka; ale przede wszystkim o niebezpieczeństwach jakie wiążą się z przerzucaniem własnych marzeń i ambicji na dzieci. Poruszająca, subtelna i na długo zapadająca w pamięci - tak opisałabym w jednym zdaniu debiut Celeste Ng. I nie mogę się doczekać polskiej premiery jej kolejnej powieści.

Tajemna historia, Donna Tartt

Bardzo długo zwlekałam z lekturą „Tajemnej historii". Wydawało mi się, że po zapoznaniu się z tak licznymi pozytywnymi opiniami, postawiłam prozie Donny Tartt nieco zbyt wysoko poprzeczkę i prawdopodobieństwo, że sprosta ona moim oczekiwaniom jest tak naprawdę minimalne. Ale myliłam się. Historia grupy inteligentnych, choć nieco ekscentrycznych studentów filologii klasycznej zdecydowanie zasługuje na słowa uznania. Donna Tartt w pewnym stopniu bawi się gatunkiem - otwierająca powieść scena zbrodni od razu wyjawia nam odpowiedzi na dwa kluczowe pytania kto zginął? i kto zabił? a przez kolejne strony zastanawiamy się tak naprawdę nad tym dlaczego? do tego doszło. Tym co stanowi o wartości „Tajemnej historii" jest klimat w jakim utrzymana została powieść, niezwykły warsztat pisarki, ale też sposób w jaki pogrywa z czytelnikiem - sprawiając, że zaczyna odczuwać nić sympatii i zrozumienia z osobami, które dopuściły się zbrodni.

Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze, Gail Honeyman

O powieści Gail Honeyman, podobnie jak o „Tajemnej historii", bardzo dużo się mówiło, z tą różnicą, że fenomen historii Eleanor Oliphant nie dotarł jakoś do Polski. Jeśli nie śledzicie zagranicznych booktuberów (przy czym takich, którzy promują raczej gatunek literary fiction), mogliście nawet nie słyszeć o debiutanckiej pozycji brytyjskiej autorki. A szkoda. „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" to historia młodej, inteligentnej, choć nieco zagubionej w świecie kobiety. Bohaterka wykreowana przez Gail Honeyman przypomina pod pewnymi względami narratora „Projektu "Rosie"" - patrzy na świat w bardzo prosty sposób i nie potrafi zorientować się w społecznych konwenansach - a jej głos stanowi jeden z atutów całej historii. Ponad to „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" dotyka jednak także tematu skomplikowanej relacji matka-córka.

Jedyna miłość razy dwa, Taylor Jenkins Reid

Z wszystkich powieści, które zebrałam w dzisiejszym poście, jedynie „Jedyna miłość razy dwa" nie otrzymała ode mnie maksymalnej oceny tj. pięciu gwiazdek. Nie zmienia to jednak moich odczuć względem samej historii i tego, że jest to najlepsza opowieść o miłości jaką czytałam nie tylko w 2018 roku, ale od bardzo długiego czasu. Taylor Jenkins Reid przybliża nam losy kobiety, która w bardzo młodym wieku straciła miłość swojego życia i która teraz, przygotowując się do ślubu, dowiaduje się o tym, że jej pierwszy mąż jednak nie zginął w katastrofie lotniczej i wraca do domu. I tak, wiem że prawdopodobnie brzmi to jak scenariusz odcinka telenoweli brazylijskiej. Taylor Jenkins Reid potrafi jednak pisać o emocjach - i to nie tylko o miłości, ale też żałobie czy akceptowaniu samego siebie. Koniecznie rozglądnijcie się za tym tytułem, zwłaszcza że można znaleźć go co pewien czas za symboliczną kwotę w Tak czytam.

Marzyciel, Laini Taylor

Fantastyka nie jest gatunkiem, po który zdarza mi się sięgać zbyt często, ale już od dawna myślałam o tym by zapoznać się z twórczością Laini Taylor. Autorka jest wychwalana za swoją wyobraźnię bez granic i unikalne pióro nie bez powodu. Historia Lazlo Strange'a i zaginionego miasta nie jest powieścią naładowaną akcją i w niczym nie przypomina mi innych powieści YA fantasy, które czytałam. „Marzyciel" to baśniowy, momentami wręcz oniryczny klimat; rozbudowany świat; ale też świetnie nakreślony konflikt, w którym jesteśmy w stanie zrozumieć obie ze stron i nic nie wydaje się czarno-białe. Wybiegam nieco do przodu, ale w lipcu przeczytałam kolejną powieść Laini Taylor i autorka znowu zdobyła moje serducho.

Kirke, Madeline Miller

Jestem w zdecydowanej mniejszości w swoim zachwycie „Kirke", jeśli chodzi o polskich czytelników. Z tego co zauważyłam, dominuje przekonanie, że powieść Madeline Miller jest historią, która rozczarowuje. Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie ukrywam, że podobne głosy nieco mnie dziwią. Dla mnie samej opowieść o Kirke - córce boga Heliosa i Perseidy, stanowi jeden z topowych tytułów pierwszej połowy roku. Jak już podkreślałam, w moim odczuciu Madeline Miller udało się znaleźć równowagę jeśli chodzi o inspiracje mitologią a własnymi pomysłami. Jej Kirke" to poruszająca opowieść o nierozumieniu, samotności i rozpaczliwym poszukiwaniu miłości, a także bezsilności wobec zaplanowanego przez bogów losu. 

Wiem, że przygotowanie tego posta zabrało mi nieco więcej czasu niż zapowiadałam, ale mam nadzieję, że przynajmniej znajdziecie w nim inspiracje dla swoich kolejnych lektur. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach czy znacie, któryś z wymienionych przeze mnie tytułów, a jeśli tak - czy podzielacie moją opinię. Czekam też na rekomendacje z Waszej strony - jakie pozycje zdobyły Wasze uznanie w pierwszej połowie roku?

0 comments