Obsydian, Jennifer L. Armentrout


Gdybym miała wymienić książki, które w pewnym sensie ukształtowały mój gust czytelniczy, chcąc nie chcąc musiałabym wspomnieć o powieści autorstwa Stephanie Meyer. „Zmierzch” nie tylko sprawił, że na nowo zainteresowałam się literaturą młodzieżową, ale również zaznajomił mnie z motywami ponadnaturalnymi w powieściach. Nie jestem w stanie wam wymienić wszystkich tytułów paranormal romance jakie wówczas przeczytałam (chociaż bardziej adekwatnym czasownikiem byłoby „pochłonęłam”). Ale fascynacja tym gatunkiem zakończyła się równie gwałtownie jak i się zaczęła. Nie pamiętam, kiedy dokładnie straciłam zainteresowanie lekturami paranormal romance, ale wiem za to jaki tytuł zdołał mnie nim zaintrygować na nowo. I był to właśnie „Obsydian”.

Kate, zwyczajna nastolatka, która z zaskakującą zachłannością pochłania kolejne lektury, a w wolnych chwilach prowadzi blog książkowy, razem z matką wprowadza się do Zachodniej Wirginii. Dziewczyna stara się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości i zyskać nowych przyjaciół. Wszystko wskazuje jednak na to, że Daemon Black - jej sąsiad, nie będzie jednym z nich. Chłopak jest co prawda zabójczo przystojny, ale zachowuje się przy tym niezwykle arogancko. Kiedy Kate zaprzyjaźnia się z siostrą chłopaka, zaczyna dostrzegać jak bardzo rodzina Blacków różni się od reszty ludzi. I że prawdopodobnie skrywają jakieś sekrety.

Powieść Jennifer L. Armentrout nie należy do najbardziej oryginalnych historii. Już po samym opisie fabuły prawdopodobnie dostrzegacie jej podobieństwo do innych tytułów paranormal romance, zwłaszcza tych powstałych po „Zmierzchu” - nowa dziewczyna, przystojny i owiany tajemnicą chłopak, początkowa niechęć między bohaterami. Punktów wspólnych jest sporo, ale nie do końca rozumiem zarzutów skierowanych do Jennifer L. Armentrout, że jej historia jest kopią „Zmierzchu”. Podobna uwaga dotyczyłaby większości (jeśli nie wszystkich) opowieści paranatimal romance. Siła „Obsydianu” tkwi jednak w tym , że nie stara się on udawać czegoś czym nie jest.

Chociaż w powieści pojawia się pewien element paranormalny, ciężar fabularny opiera się przede wszystkim na wątku romantycznym. Niewiele dowiadujemy się o kosmitach czy przeszłości rodziny Blacków, ale też raczej się tego nie spodziewałam. Jest w historii Jennifer L. Armentrout coś niesamowicie angażującego, niemal uzależniającego - widzicie, miałam świadomość tego, że obiektywnie nie jest to dobra powieść, ale i tak doskonale bawiłam się w trakcie lektury i trudno było mi ją odłożyć na bok. Autorka zadbała o to by w powieści „dużo się działo”, a jej lekkie pióro tylko sprzyja szybkiemu pochłanianiu kolejnych stron.

Może nie do końca rozumiem fenomenu postaci Daemona Blacka - widać wyrosłam z fascynacji motywem bad boyów w literaturze - ale za to podoba mi się to, że autorka uczyniła swoją bohaterkę molem książkowym i blogerką. Jestem też w stanie docenić pewną zadziorność w dialogach pomiędzy głównymi postaciami i liczę na to, że nie utracą tego w kolejnych tomach serii. Słowem, nie wiem czy to komplement czy też nie, ale „Obsydian” przypomniał mi stare czytelnicze czasy i choćby przez to czuję do niego jakąś nić sympatii.

W przypadku „Obsydiana” trafiłam po prostu odpowiednią książką w odpowiednim czasie - czytałam paranormal romance na tyle dawno by odpocząć od tego gatunku i docenić pewną nutę nostalgii. Pomimo wszystkich mankamentów „Obsydianu” bawiłam się świetnie podczas lektury i z pewnością zdecyduję się na to by zapoznać się także z kolejnymi tomami serii. A jeśli i Wy czujecie pewną nić sympatii i sentymentu do gatunku, powinniście być zadowoleni z lektury.

Obsydian, Jennifer L. Armentrout; tłum. Sylwia Chojnacka; wydawnictwo Filia; Poznań 2014  ★★★☆☆

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala