Neil Gaiman jest tego rodzaju autorem, w którego twórczości bardzo chciałam się zakochać, ale jakoś nie wiedziałam jak do tego doprowadzić. Po lekturze „Oceanu na końcu drogi” byłam przekonana, że obrałam dobry kierunek, ale potem kilkakrotnie, bez powodzenia sięgałam po „Amerykańskich bogów” i nasz “literacki romans” zakończył się zanim tak naprawdę się zaczął. Pewnie długo jeszcze zwlekałabym z tym by powrócić do jego twórczości, gdyby nie impuls jaki poczułam w trakcie oglądania pierwszej edycji „Gry o Booktube” i fakt, że „Koralina” idealnie wpasowała się w kilka wyzwań wakacyjnego #7ReadUp. Ale dobrze się stało, że w końcu sięgnęłam po ową pozycje.
Koralina jest specyficznym dzieckiem - o oryginalnym poczuciu stylu i duszy badacza; ruchliwa i łaknąca uwagi otoczenia. W trakcie pewnego deszczowego popołudnia odkrywa, że jedne z czternastu drzwi w jej domu są zamknięte na klucz i niedostępne. Za nimi znajduje się jedynie ceglany mur - do czasu. Kiedy to Koralina otwiera drzwi przedostaje się do innego domu, który na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od jej własnego. Mieszkają w nim nawet podobni sąsiedzi i jej rodzice tyle, że z guzikami zamiast oczu. Wkrótce Koralina odkrywa jednak przerażającą prawdę o domie zza drzwi.
„Koralina” jest historią napisaną z myślą o dzieciach i momentami widać to w trakcie lektury. I nie chodzi nawet o prosty język, za jego pośrednictwem Neilowi Gaimanowi udaje się uchwycić kilka niesamowicie mądrych i trafnych spostrzeżeń, ale o samą postać Koraliny i to co sobą uosabia. Jej buńczuczność, ciekawość świata i pragnienie by w pewnych sytuacjach to jej potrzeby znajdowały się na pierwszym miejscu - Koralina myśli w taki sposób jak niemal każde dziecko w jej wieku.
Nie wyobrażam sobie jak przerażająca dla dziecka może być „Koralina”. Po pierwsze, Neil Gaiman niezwykle sugestywnie buduje fabułę w swojej powieści i bazuje na lęku, który w pewnym momencie odczuwał chyba każdy z nas - że przyjdzie moment, w którym będziemy zdani tylko na siebie, bez rodziców. Po drugie, autorowi udało się wydobyć strach nawet ze mnie - osoby, która już jakiś czas temu osiągnęła pełnoletność nie wspominając nawet ile minęło od okresu gdy przekroczyła po raz pierwszy próg “nastu” lat.
Neil Gaiman wie po prostu jak budować atmosferę w swoich powieściach. „Koralina” jest mroczna i momentami przerażająca a przy tym ma w sobie coś magicznego - baśniowy klimat, który autor wyczarował już w „Oceanie na końcu drogi”. Dodatkowo „Koralina” zachwyca bohaterami - nie wspominając już po raz kolejny o odważnej, nieustraszonej tytułowej postaci, wystarczy zerknąć na Kota. A wszystko to dodatkowo zwieńczone morałem - jak każda dobra powieść dla dzieci.
„Koralina” Neil Gaimna; wydawnictwo Mag; Warszawa 2009 ★★★★
0 comments