450 stron, Patrycja Gryciuk


Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak bardzo zależało mi na lekturze „450 stron”. Kiedy myślę o tym teraz, nie zetknęłam się w rzeczywistości ze zbyt dużą ilością opinii na temat tego tytułu, a te które czytałam pozostawały raczej średnio optymistyczne. Musiało zatem chodzić o sam opis fabuły - obietnica wątku związanego z plagiatem i zbrodniami do złudzenia przypominającymi te z powieści musiała być dla mnie na tyle zachęcająca, że nawet przeszło rok po premierze „450 stron”, wciąż miałam ów tytuł w pamięci. Szkoda tylko, że nie do końca tego i oczekiwałam. 

Wiktoria Moreau zaczynała swoją karierę w przemyśle wydawniczym praktycznie od zera, ale teraz posiada ugruntowaną pozycje królowej kryminału. Trwają prace nad ekranizacją jej literackiego debiutu a równocześnie wielkimi krokami zbliża się premiera jej najnowszej powieści. Tymczasem miasto żyje skandalem związanym z książkami jednego z kolegów po fachu Wiktorii. Potent farmaceutyczny oskarża pisarza o zniesławienie a gdzieś w tyle dochodzi do makabrycznych zbrodni do złudzenia przypominających te opisane w jego powieści. Wiktoria nawet nie przypuszcza, że wkrótce także i ona znajdzie się w samym środku niepokojących wydarzeń. 

Wbrew temu jakie mogliście odnieść wrażenie po zarysie fabuły czy sposobie w jaki „450 stron” było promowane przez wydawnictwo, powieść Patrycji Gryciuk nie jest kryminałem i warto o tym wiedzieć decydując się na lekturę. Autorka potrafi skonstruować całkiem ciekawą intrygę kryminalną i zbudować odpowiedni klimat (czego najlepszym dowodem są chyba krótkie fragmenty napisanej przez Larsa historii zamieszczone w powieści), ale proporcje w jakim rozkładają się poszczególne wątki sprawiają, że wielbiciele gatunku zdecydowanie mogą się czuć rozczarowani. Zwłaszcza, że wątek obyczajowy osnuty wokół postaci Wiktorii pozostawia sporo do życzenia. 

Patrycja Gryciuk poświęca sporo uwagi na przedstawienie wątku romantycznego pomiędzy Wiktorią a aktorem wcielającym się w rolę jednego z wykreowanych przez nią bohaterów. I nie chodzi nawet o to, że nie oczekiwałam romansu w „450 stronach”, a przynajmniej nie w takim natężeniu. Nie. Po prostu to właśnie ten wątek podkreślił pewne mankamenty historii. Chociaż w znacznej części powieści styl Patrycji Gryciuk charakteryzuje pewna prostota, ale i lekkość, dialogi między bohaterami wypadają niesamowicie sztucznie (w pewnym momencie autorka przywołuje nawet chyba jeden z najbardziej tandetnych tekstów na podryw). Zresztą, pewna sztuczność pojawia się także w samej relacji - tempo w jakim przechodzi z “to tylko seks” w “miłość życia” jest na tyle szybkie, że można przegapić moment, w którym dokonuje się ów zmiana. 

Żeby oddać autorce sprawiedliwość, wątek poświęcony procesom wydawniczym z perspektywy pisarza został poprowadzony w naprawdę ciekawy sposób a zasugerowane pytanie: do czego gotowy jest wydawca by wypromować potencjalny bestseller rzeczywiście prowokuje do refleksji. Ale to trochę za mało w kontraście do irytującej głównej bohaterki (która nie potrafi przejść do porządku dziennego nad różnicą wieku w związku), tendencją autorki do snucia nieistotnych dla fabuły historii czy zakończenia, które odstaje tempem od reszty powieści - zupełnie jakby autorka zorientowała się, że zbliża się do magicznej granicy 450 stron i powinna zamknąć wszystkie wątki. 

Przyznaję, przeczytałam „450 stron” szybko i dostrzegam pewien potencjał w autorce - zwłaszcza wspomniany wątek pracy wydawnictwa czy rozmowy na temat granicy między plagiatem a inspiracją zasługują na uznanie. Ale spodziewałam się czegoś więcej po tak długim okresie oczekiwania na lekturę i obietnicach z okładki. Niewykluczone, że ktoś z Was odnajdzie w tej historii o wiele więcej, ale tym razem ja nie polecam. 

450 stron” Patrycja Gryciuk; wydawnictwo Czwarta Strona; Poznań 2015 ★★☆☆☆

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala