Z mgły zrodzony, Brandon Sanderson


Szanse na to, że nie słyszeliście o powieściach Brandona Sandersona są raczej niewielkie. Zagraniczny booktube swego czasu rozpływał się w zachwytach nad twórczością tego pana, a i polskie grono Książkoholików dorzuciło swoją cegiełkę po tym jak wydawnictwo MAG zdecydowało się na wznowienia. „Z mgły zrodzony” przeleżał jednak kilka miesięcy na mojej półce zanim faktycznie zdecydowałam się na lekturę. Byłam absolutnie przerażona monumentalnymi gabarytami tego tomiszcza jak i rozmachem fantastycznego świata wykreowanego przez Sandersona i przez pewien okres czasu musiałam przekonywać samą siebie, że warto sprawdzić fenomen autora na własnej skórze zamiast pokładać wiarę w opiniach innych. A teraz chciałabym przekonać do tego Was. 

Życie pod rządami Ostatniego Imperatora nie jest łatwe dla ludu skaa. Zmuszani do niewolniczej pracy; w świecie pełnym odcinek brązu i szarości, pokrytym pyłem; gdzie pojawiająca się nocami mgła skrywa złowieszcze istoty. To życie nie tylko pozbawione barw, ale także nadziei na lepsze jutro. Do czasu. Ocalały z Czeluści, Zrodzony z mgły, staje na czele osobliwej rebelii. Razem z grupą Allomatów i złodziejaszków zostaje wynajęty do zadania, które ma umożliwić ludowi skaa wyzwolenie się spod władzy szlachty i Ostatniego Imperatora. Vin, dziecko ulicy, posiadające magiczne zdolności, nieoczekiwanie trafia w sam środek tego spisku a obecność Kelsiera i jego towarzyszy zmusza ją do zakwestionowania wszystkiego w co do tej pory wierzyła. 

Powieść Sandersona jest moim debiutem jeśli chodzi o fantastykę “dla dorosłych” - do tej pory, jeżeli w ogóle, sięgałam po powieści fantastyczne Young Adult, ukierunkowane nie tylko na kreację świata przedstawionego, ale także, a może przede wszystkim, rozwój wątku romantycznego. Nie wiem jak „Z mgły zrodzony” wypada na tle swojego gatunku i w gruncie rzeczy nie jestem świadoma czy powiela on sporą ilość motywów. Ale jeśli znajdujecie się w sytuacji podobnej do mojej - gdzie chcielibyście sięgnąć po powieść high fantasy, ale byliście nimi zbyt onieśmieleni, apeluję, że nie ma się czym przejmować. 

Sanderson wykazuje się niesamowitą kreatywnością jeśli chodzi o kreację świata przedstawionego. „Z mgły zrodzony” to kompleksowy system magii, w którym Allomaci czerpią moc z metali; bogata historia losów państwa, która momentami aspiruje do roli legend; i hierarchia obowiązująca w społeczeństwie z szlachtą, niewolnikami i pomniejszymi podgrupami. Przy czym w trakcie lektury nie towarzyszyło mi przeświadczenie jakbym została przytłoczona natłokiem informacji. Sanderson dawkuje czytelnikom wiedzę na temat świata, do tego stopnia, że nawet pod koniec powieści pozostaje mu kilka nieodkrytych kart. I wychodzi mu to bardzo naturalnie, głównie dzięki postaci Vin, która w świecie Allomatów jest swego rodzaju nowicjuszem. 

Z mgły zrodzony” zachowuje równowagę jeśli chodzi o rozkład sił świat przedstawiony-fabuła-bohaterowie. Zazwyczaj, gdy jeden z tych elementów zostaje mocno rozwinięty, inny nieco kuleje, ale Sanderson radzi sobie dobrze na każdym z tych pól. Jego bohaterowie, zarówno Ci główni - Kelsier i Vin, jak i drugoplanowi, są postaciami z krwi i kości. Owianymi dozą tajemniczości, budzącymi sympatię, ale nie pozbawionymi pewnych wyraźnych skaz na charakterze. Nie spodziewałam się, że „Z mgły zrodzony” kryje w sobie tyle humoru, a już zdecydowanie nie oczekiwałam scen przy których się wzruszę. A fakt, że Sanderson posługuje się bardzo prostym, pozbawionym ozdobników językiem, nadał tylko lekturze pewnej lekkości. 

Słyszałam o podobieństwie „Szóstki wron” do „Z mgły zrodzonego” i nie wiem ile w tym prawdy, ale powieść Sandersona zdecydowanie zasługuje na Waszą uwagę. Jestem pod wrażeniem wyobraźni jaką posiada autor i tym co proponuje swoim czytelnikom. A piękne polskie wydanie stanowi tylko dodatkowy powód by wzbogacić swoją biblioteczkę o „Z mgły zrodzonego”. Zdecydowanie potrzebuję zaopatrzyć się w drugi tom. 

Z mgły zrodzony” Brandon Sanderson; tłum. Aleksandra Jagiełowicz; wydawnictwo MAG; Warszawa 2015 ★★★★★

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala