Kobieta znikąd, Mary Kubica


Thriller jest jednym z tych gatunków literackich, po który sięgam prawdopodobnie najczęściej i najchętniej. Cały czas towarzyszy mi jednak wrażenie jak stosunkowo mało wiem na jego temat i ile powieści, polecanych przez wielbicieli gatunku, powinnam jeszcze “nadrobić”. Przykładowo, od dłuższego czasu przymierzałam się do tego by zapoznać się z twórczością Mary Kubici*, zwłaszcza jej debiutancką pozycją -  „Grzeczna dziewczynka”. Kiedy w Polsce zapowiedziano premierę jej najnowszej powieści - „Kobiety znikąd” - od razu wiedziałam, że znajdzie się ona w moich najbliższych planach czytelniczych, i to pomimo raczej negatywnych opinii wśród blogerów książkowych. A choć daleka jestem od zachwytu, nie do końca zgadzam się z ów falą krytyki.

Kiedy w niedzielny poranek Quinn budzi się w pustym mieszkaniu, nieobecność współlokatorki nie budzi jej niepokoju. Uczucie to pojawia się dopiero w momencie, gdy dziewczyna dostrzega, że porządek dnia “świętej Esther” znacząco odbiega od normy, a dodatkowo znajduje wśród rzeczy swojej koleżanki dziwnie brzmiący list podpisany jej inicjałami - EV. Tymczasem w pewnym niewielkim miasteczku pojawia się tajemnicza kobieta. Alex, młody chłopak zarabiający na życie na zmywaku w lokalnej restauracji, jest zafascynowany nieznajomą, którą na własne potrzeby nazywa Perłą. Tylko co sprowadziło ją do miasteczka? I dlaczego tyle czasu przesiaduje w lokalu na miejscu przy oknie, przypatrując się budynkowi naprzeciwko?

Powieść Mary Kubici toczy się dwutorowo, przedstawiając naprzemiennie historię z perspektywy Quinn i Alexa. Autorka bardzo długo trzyma w tajemnicy co łączy oba te wątki, a choć oczywiście każdy czytelnik snuje własne teorie, osobiście nie tego się spodziewałam. „Kobieta znikąd” zdecydowanie jest jednak thrillerem z powolną, niemal leniwą akcją. Owszem, autorka podrzuca nam przez całą fabułę strzępki informacji, które mogą stanowić wskazówkę co do finałowego twistu; a do dalszej lektury popycha nas chęć poznania odpowiedzi na pytania co stało się z Esther? i co łączy ją z Perłą? Ale momentami wydaje się to niewystarczające. 

Podczas  gdy postacie Esther i Perły (albo Esther/Perły - nie zdradzę Wam czy to jedna i ta sama osoba) zostały ciekawie skonstruowane - zwłaszcza ze względu na swoją niejednoznaczność i osnutą wokół nich aurę tajemnicy, pozostali bohaterowie (pełniący równocześnie rolę narratorów) wypadają raczej nijako. Z jednej strony wiele ich różni - przeszłość, wiek inteligencja; z drugiej strony wydają się do siebie niepokojąco podobni i mało interesujący dla czytelnika - oboje mają pewne trudności w kontaktach z ludźmi; sprawiają wrażenie przegranych; i wykazują niezdrowe zainteresowanie kobietą o nietypowych włosach. Szkoda, zwłaszcza że wyraźnie widać, że Mary Kubica jest w stanie powołać do życia znacznie ciekawsze postacie, a „Kobieta znikąd” wiele na tym traci - w momencie gdy intryga z Esther nie znajduje się jeszcze w kulminacyjnym punkcie, brakuje czegoś co popychałoby czytelnika do dalszej lektury. 

Równocześnie jednak „Kobieta znikąd” przekonała mnie do tego by dalej zagłębić się w twórczość autorki. Chociaż spotkałam się z nieprzychylnymi opiniami na temat stylu Mary Kubici, nie mam jej w tym zakresie wiele do zarzucenia. Pojawia się trochę błędów - sztucznie brzmiących zdań - ale wydaje mi się to raczej kwestią tłumaczenia. A sam język autorki jest prosty i lekki, i dobrze współgra z całością. Co jest tym ważniejsze, że, jak już wspomniałam, „Kobieta znikąd” nie należy do thrillerów z porywającą od początku akcją. Tym co w pewien sposób dynamizuje fabułę jest jedynie zmienna narracja - zwłaszcza, że Mary Kubica wykazuje tendencję do zamieniania perspektywy w odpowiednich momentach - gdy rzuca czytelnikowi jakąś wskazówkę, albo pojawia się mały “cliffhanger”. 

„Kobieta znikąd” mnie nie rozczarowała, chociaż po opiniach niektórych czytelników właśnie tego się obawiałam. Pomimo tego, że Mary Kubica nie rozbudowuje warstwy psychologicznej swojej powieści, a kreacji pewnych bohaterów można sporo zarzucić, „Kobieta znikąd” to taki poprawny thriller. Owszem, prawdopodobnie nie zachwyci miłośników gatunku, ale jednak wprowadza element zaskoczenia i może stanowić miłą rozrywkę na kilka wieczorów. Ja polecam, zwłaszcza jeśli należycie do wielbicieli twórczości autorki. 

*Przykro mi, ale nie mam pojęcia jak odmienia się jej nazwisko. 

„Kobieta znikąd” Mary Kubica; wydawnictwo HarperCollins; Warszawa 2017 ★★★☆☆

Za lekturę dziękuję wydawnictwu HarperCollins

0 comments