Marsjanin, Andy Weir


Literatura science fiction jest czymś co przeważnie unikam w moim czytelniczym życiu, zwłaszcza jeśli mówimy o pozycji skierowanej do dorosłego czytelnika a nie podgatunku Young Adult. W moich pierwotnych planach nie było mowy o zapoznawaniu się z "Marsjaninem". Pod koniec roku, kiedy blogo- i vlogosferę zalała fala zestawień najlepszych pozycji 2015 roku a w wielu z nich królowała właśnie debiutancka powieść Andy'ego Weira, postanowiłam mimo wszystko zaryzykować. W końcu jednym z moich czytelniczych planów było wychodzenie poza strefę moich typowych, "bezpiecznych" pozycji i poszerzanie czytelniczych horyzontów.

Mark Watney jest członkiem załogi Ares 3, pełniącym funkcje biologa i inżyniera. Straszliwa burza piaskowa zmusza jednak ekspedycje do opuszczenia Czerwonej Planety. Mark, omyłkowo uznany przez swoich towarzyszy za zmarłego, zostaje na Marsie całkiem sam. W zdewastowanym przez burze obozie, z minimalnymi zapasami wyżywienia i wody a co gorsza - bez łączności z Ziemią. Nawet gdyby Markowi udało się poinformować NASA o tym że żyje (co samo w sobie graniczy z cudem), ekipa ratunkowa dotalraby na Marsa za późno by mu pomóc. Tylko że Mark wcale nie zamierza się poddawać i w rytmach muzyki disco jest gotowy na wszystko by znaleźć wyjście z owej sytuacji. 

"Marsjanin" w dużej mierze składa się z wpisów do dziennika Marka Watneya, przeplatanych co jakiś czas przedstawieniem wydarzeń z NASA. A biorąc to pod uwagę, tak naprawdę Andy Weir mógł zrobić jeden błąd by na wstępie zaprzepaścić swoją debiutancką powieść - kreując płytkiego, niebrudzącego sympatię głównego bohatera. Tylko widzicie - Mark Watney jest absolutnym zaprzeczeniem owego opisu. To taka perełka wsród literackich postaci . Mimo sytuacji w jakiej się znajduje, Markto uosobienie humoru i inteligencji. Zamiast załamywać ręce, na każdy problem stara się znaleźć odpowiednie rozwiązanie. A każdą trudną sytaucję puentuje ironicznym komentarzem. 

Na tle Marka inne postacie wypadają odrobinę blado, zwłaszcza że poznajemy je jedynie przez pryzmat ich pracy. Nie rzuca się to jednak aż tak w oczy. Fragmenty powieści dotycząca pozostałych członków załogi czy pracowników NASA zostają przedstawione za pośrednictwem niemal samych dialogów,  a wiadomo że te sprzyjają szybkiej lekturze. Andy Weir wpadł na fantastyczny pomysł jeśli chodzi o fabułę. Coś z czym nie zetknęliśmy się jeszcze w literaturze i co czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem - nawet jeśli podejrzewamy do jakiego finału zmierza owa historia. Aż trudno uwierzyć że mamy do czynienia z debiutem!

Były jednak momenty trudne. Z całą moją symaptią do Marka Watneya, pozostaje jednak typowym humanistą i jego naukowe rozważania były dla mnie niekiedy niezrozumiałe. Choć nasz główny bohater okrasza wszystko humorem i nutką ironii, znaczna część jego dziennika to techniczne rozważania dla znalezienia rozwiązania coraz to nowszych problemów. Absolutnie podziwiam Andy'ego Weira za jego wiedzę w dziedzinie chemii, biologii, fizyki i wielu innych nauk ścisłyc. A rozważania Marka dla wielu czytelników mogą okazać się dodatkowym atutem, ale ja miałam z nimi kilka problemów.

"Marsjanin" to opowieść wykreowana z ogromnym rozmachem. Andy Weir zadbał o szczegóły w trosce o zachowanie autentyczności i to widać w trakcie lektury. Tym co czyni "Marsjanina" lekturą wyjątkową jest jednak jej główny bohater. Mark Watney jest jedną z najinteligentniejszych i najzabawniejszych postaci z jakimi zetknęłam się w literaturze a jego komentarze i usposobienie rekompensują wszelkie mankamenty. Skoro Andy Weir startuje z tak mocnym tytułem, aż strach pomysleć co będzie dalej!

"Marsjanin" Andy Weir; wydawnictwo Akurat; Warszawa 2014 ★★★★

Pamiętajcie o KONKURSIE - gdzie do wygrania "Ugly love", "Dwór cierni i róż" albo "Kasacja"

Zgłoszenia możecie  zostawiać TU

0 comments