Patriota, Marie Lu


Kiedy o tym myślę, wydaje mi się to praktycznie niemożliwe, ale dwa pierwsze tomy trylogii Marie Lu czytałam jeszcze w 2013 roku. Trzy lata - tyle czekałam żeby poznać zakończenie historii June i Day'a i nie mogę pozbyć się wrażenia, że w tym czasie stałam się zupełnie innym czytelnikiem. Nie zaskoczę więc Was chyba stwierdzeniem, że mimo mojej sympatii do owej trylogii, obawiałam się tego co pomyślę o "Patriocie". Niesłusznie, a teraz, gdy znam już całą historię, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że cieszy mnie jej "drugie życie" jakie zaobserwowałam dzięki instagramowi. 

Osiem miesięcy - dokładnie tyle czasu minęło od wydarzeń, które wstrząsnęły Republiką i całkowicie zmieniły jej porządek. Dokładnie tyle samo upłynęło od momentu, w którym June i Dat widzieli się po raz ostatni. Podczas gdy każde z nich stara się jakoś odnaleźć w nowej sytuacji, w Republice nareszcie zapanował względny spokój. Kiedy w Koloni wybucha epidemia, kruche fundamenty pokoju między oboma społeczeństwami zostają zachwiane. Wszystko wskazuje na to, że w zaistniałej sytuacji istnieje tylko jedno rozwiązanie - po raz kolejny klucz do zażegnania konfliktu leży pośrednio w rękach Day'a. 

Możecie śmiało wypuścić wstrzymywane powietrze - Marie Lu nie podążyła tropem swoich koleżanek i zakończyła trylogie w sposób, który pozostawia czytelnika w stanie słodko-gorzkiego zadowolenia. Owszem, z lekkim smutkiem że to już koniec, ale rownocześnie i satysfakcją, że do samego finału autorce udało się utrzymać dobry poziom serii. "Patriota" nie rozpoczyna wielu nowych wątków , ale korzysta z materiału zaczerpniętego z poprzednich tomów. Dzięki czemu do epilogu, otrzymujemy satysfakcjonujące odpowiedzi na wszystkie nurtujące czytelników pytania i poznajemy przyszłość większości głównych bohaterów. 

Wątek miłosny tak jak w poprzednich tomach stanowi ważny punkt owej historii, ale tym razem nie zostaje on wypchnięty na pierwszy plan. "Patriota" skupia się głównie wokół działań bohaterów w celu utrzymania pokoju. Finał trylogii Legena obfituje więc w sporą ilośc akcji - sceny walk i akcji sabotażowych współgrają jednak z podjętymi działaniami politycznymi. Tym co wypadło najmniej przekonująco były "motywacyjne przemowy" Day'a - trochę za duzo sztywności i patosu, ale może czepiam się tego tylko i wyłącznie dlatego, że wraz z rozwojem fabuły jakoś zniknęła moja sympatia do owej postaci. 

"Patriota" ujął mnie jednak chyba przede wszystkim próbą zachowania realizmu w dystopijnej rzeczywistości. Tym że Marie Lu nie stara się nam wmówić, że obalenie jednych rządów i zastąpienie ich takimi gdzie przywódca ma na uwadzę dobro społeczności, rozwiązuje wszystkie problemy. A przede wszystkim, podziwiam sposób wykreowania postaci. Pomijając Day'a, który wręcz razi w oczy swoją idealnością, postacie wykreowane przez Marie Lu nieustannie zmagają się z jakimiś moralnymi dylematami i niejednokrotnie czynią coś co być może jest sprzeczne z ich przekonaniami, w celu uzyskania "większego dobra". I te błędnie podjęte decyzje są niebywałe ludzkie i sprawiają że bohaterowie wydają się bardziej rzeczywiści. 

"Patriota" to bardzo dobre zakończenie świetnej trylogii dystopijnej. Marie Lu sukcesywnie łączy wątek uczuciowych rozterek bohaterów, z akcją i działaniami politycznymi, i to właśnie przez zachowanie owej równowagi w fabule, zyskuje sympatie czytelników. Strasznie obawiałam się tego jak autorka wyplącze się z wątku Day'a - bo trochę za bardzo zaczął on przypominać wyidealizowanego męczennika narodu - ale w moim odczuciu wyszła z niego obronną ręką. "Patriota" przynosi oczekiwane odpowiedzi i nie idealizuje rzeczywistości. A June obroniła tytuł jednej z moich ulubionych bohaterek literackich YA ever. Jeśli zwlekaliście z poznaniem zakończenia, nie róbcie tego więcej. A jeśli nawet nie zaczęliście lektury owej trylogii, koniecznie nadrabiajcie zaległości. 

"Patriota" Marie Lu; wydawnictwo Zielona Sowa; Warszawa 2014 ★★★★½

0 comments