Utrata, Rachel van Dyken


Już od jakiegoś czasu słyszałam sporo dobrego  na temat serii "Zatraceni" autorstwa Rachel van Dyken - a już w szczególności jeśli chodzi o jej pierwszy tom. Mimo mojej powszechnie znanej sympatii do gatunku New Adult, jakoś wcale nie spieszyłam się jednak do lektury. Jakkolwiek infantylnie to zabrzmi - odrzucała mnie od niej oprawa graficzna serii - i naprawdę zdaję sobie sprawę z tego w jakim mnie to stawia świetle, ale najpierw im się przyjrzyjcie a dopiero potem oceniajcie. Po raz kolejny gdyby nie lokalna biblioteka pewnie jeszcze długo nie sięgnęłabym po "Utratę" żeby nie powiedzieć, że mogłam tego nie zrobić wcale. A byłoby trochę szkoda. 

Kiersten pochodzi z małego miasteczka, gdzie każdy każdego zna a wiadomość o tym ile turystów przekroczyła granicę ich społeczności rośnie do rangi informacji dnia. Dziewczyna miewa koszmary, zażywa antydepresanty i boi się wszelkiego ryzyka. College jest jej szansą na to by stawić czoło swoim lękom i nareszcie zacząć żyć. Nawiązuje przyjaźnie z pewnym specyficznym i niezwykle pozytywnym kuzynostwem i, niemal dosłownie, zbija z nóg jednego z najprzystojniejszych i najbogatszych studentów. Wes wcale nie chce jednak angażować się w nowy związek. Mimo że Kiersten porusza w nim najczulsze strony, zdaje sobie sprawę z tego, że miłość nie jest tym co może jej aktualnie ofiarować. 

Rachel van Dyken tworzy cudną historię - dowcipną, uroczą a momentami może nawet wzruszającą - mimo że w bardzo dużym stopniu opiera ją na schematach gatunku. Autorka zdecydowanie najwięcej uwagi poświęca na rozwinięcie wątku miłosnego i tego jak zbawienny może mieć ona wpływ na życie człowieka. Owszem, od samego początku spodziewamy się jaki kierunek obierze znajomość Kiersten i Wesa, ale ich wzajemne przekomarzania i początkowa fascynacja w zupełności wystarczają by utrzymać zainteresowanie czytelnika. Zwłaszcza, że Rachel van Dyken zawsze trzyma w pogotowiu kilku drugoplanowych bohaterów, których żywe, entuzjastyczne osobowości stanowią miłą odskocznię - zwłaszcza Gabe skradł moje serducho. 

"Utrata" zaimponowała mi faktem, że autorce udało się oddać bliskość i wzajemny pociąg między bohaterami bez wplatania w treść scen erotycznych. Pod tym względem Rachel van Dyken odbiega trochę od gatunku, który wprost lubuje się w erotyce. Podobało mi się też to, że pomimo iż autorka sięga po trudniejszą tematykę, jej powieść nie traci na lekkości. Historia opowiadana naprzemiennie z perspektywy Kiersten i Wesa ma sporo dowcipnych i, nie mogę nie powtórzyć tego słowa, uroczych scen. I w przeciwieństwie do tego jak wpłynęła na wielu czytelników, nie wycisnęła ze mnie łez (ale może to być spowodowane faktem, że cierpiałam na ich niedobór po lekturze "Promyczka"). 

Żałuję tylko, że problemy z jakimi zmagała się Kiersten zostały zepchnięte na dalszy plan przez historię Wesa. Depresja jest mimo wszystko chorobą zdecydowanie częściej spotykaną wśród nastolatków a odniosłam dziwne wrażenie, że Rachel van Dyken nieco spłyciła ów problem. Rozumiem co chciała powiedzieć - że miłość przywraca chęć do życia i daje siłę do walki z przeciwnościami - ale nie wydaje mi się by było to tak proste. Zakochałam się, rzucam leki, jestem zdrowa! Nie jestem na tyle wyczulona na tym punkcie by pozbawiło mnie to przyjemności z lektury, ale wiem, że niektórym może to nieco bardziej przeszkadzać (zwłaszcza w kontekście nieco przesłodzonego zakończenia). 

"Utrata" jest powieścią, która nie powinna rozczarować żadnego wielbiciela gatunku New Adult. Rachel van Dyken ma lekkie pióro i doskonale radzi sobie z tym by wprawnie wpleść w swoją historie znane schematy. Nie było łez; obyło się bez zaskoczeń przy wyjawieniu sobie nawzajem sekretów. Ale dostałam dokładnie taką historię na jaką miałam w danej chwili ochotę. I dlatego z pewnością sięgnę po drugi tom serii - zwłaszcza, że Gabe ujął mnie w pewnym sensie bardziej niż główny bohater i jestem ciekawa jego historii. A wielbicielkom New Adult zdecydowanie polecam lekturę. 

"Utrata" Rachel van Dyken; wydawnictwo Feeria Young; Łódź 2015 ★★

0 comments