Prawda o dziewczynie, T. R. Richmond


Od kilku miesięcy towarzyszy mi potrzeba sięgnięcia po naprawdę dobry thriller, który przyssie mnie do lektury i podniesie odrobinę tętno. Żeby pozbyć się w końcu tej potrzeby ściągam z własnej biblioteczki kolejne tytuły, które rzekomo są przedstawicielami gatunku. Niestety, póki co bezskutecznie - albo są to pozycje, które wzbudzają we mnie raczej ambiwalentne uczucia, albo w ogóle nie mogę w nich odnaleźć nic z thrillera. Zmniejszając moją listę TBR coraz bardziej, sięgnęłam w końcu po debiut brytyjskiego pisarza T. R. Richmonda. Tyle że pomimo raczej niewielkich oczekiwań, „Prawda o dziewczynie” wciąż pozostawiła mnie raczej w stanie głębokiego rozczarowania. 

Alice Salmon, dwudziestopięcioletnia dziennikarka i działaczka społeczna, pewnego zimowego poranka zostaje wyłowiona z rzeko niedaleko od swojego dawnego college’u. Nikt nie wie co zdarzyło się tak naprawdę przy moście. Alice odłączyła się od swoich przyjaciół i tajemnice swojej śmierci zebrała ze sobą. Niektórzy, wspominając jej autodestruktywność, podejrzewają że kobieta popełniła samobójstwo; inni zrzucają winę na karby spożytego alkoholu a nieliczni wysuwają teorię o morderstwie. Prof. Jeremy Cooke, którego z rodziną Salmon łączyła pewna historia, postanawia spisać opowieść o życiu Alice ze skrawków jej codzienności - odpowiedzieć na pytanie kim tak naprawdę była dziewczyna i co zdarzyło się nad rzeką. 

T. R. Richmond wyraźnie obrał tor jaki wyznaczyła „Zaginiona dziewczyna” powieści powstałe na jej fali. Po pierwsze, skupił fabułę wokół tajemnicy dotyczącej całkiem zwyczajnej, niepozornej dziewczynie. Po drugie, oddał głos narratorom, w których czytelnik nie do końca może pokładać wiarę. Tym co natomiast wyróżnia „Prawdę o dziewczynie” jest niecodzienna - zwłaszcza jak na thriller - forma. T. R. Richmond opowiada historie za pośrednictwem rozmaitych listów, maili, transkrypcji z przesłuchań. „Prawda o dziewczynie” stanowi swego rodzaju współczesną wersje powieści epistolarnej, co jest jej niewątpliwą zaletą. Ale to tyle. 

Pomijając formę, nie znalazłam nic co by mnie przekonało do debiutu T. R. Rochmonda. A nawet i ta forma zaczęła mi w pewnym momencie przeszkadzać. Autor nie zachował żadnej chronologii w rozmieszczeniu poszczególnych tekstów. I choć początkowo dostrzegałam w tym jakiś sens, pod koniec lektury nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w powieści panuje niesamowity wręcz chaos a pewne fragmenty są wręcz zbędne z perspektywy całej historii. 

Abstrahując od formy, byłam po prostu znudzona przedstawioną historią. Brakowało mi suspensu i napięcia, którego poszukuje przy lekturze thrillerów i naprawdę nie rozumiem dlaczego autor poświecił najwięcej uwagi postaci profesora skoro nie była to powieść o nim lecz Alice. Autorzy przyzwyczaili mnie do tego, że czasami nie można odczuwać sympatii do wszystkich bohaterów, ale wypadałoby by budził on chociaż zainteresowanie czytelnika a nie jedynie irytację. Pomimo że „Prawda o dziewczynie” to krótka powieść a ja nie miałam akurat na głowie żadnych obowiązków, spędziłam nad jej lekturą niemal tydzień czasu i momentami musiałam się niemal zmuszać by zasiąść do czytania. 

„Prawda o dziewczynie” okazała się rozczarowująca. Pomimo że naprawdę doceniam formę jaką wykorzystał autor i fakt, że koniec końców dowiadujemy się co przydarzyło się Alice, nie mogę pozbyć się wrażenia, że T. R. Richmond nie wykorzystał potencjału leżącego w tej historii. Jeśli jesteście ciekawi w jaki sposób sami ocenilibyście ten tytuł polecam śledzić wam Znakowe promocje - sama upolowałam tam ów tytuł za niecałe 8 zł. Ale osobiście raczej odradzam Wam lekturę i rozpaczliwie proszę Was o poradę w sprawie dobrego thrillera. 

Prawda o dziewczynie” T. R. Richmond; wydawnictwo Otwarte; Kraków 2016 ★★

0 comments