Serie skończone w 2016 roku #2


Systematyczność nie jest moją mocną stroną. Jak wspominałam Wam już kilkakrotnie, choć rzadziej ostatnimi czasy, mam przykrą skłonność do wykazywania tzw. “słomianego zapału”, z czym walczę zaciekle od szkolnych wad, ale co wciąż często przejmuje władze nad pewnymi aspektami mojego życia. Nie wiem czy publikowanie, a właściwie nie publikowanie, jakiegoś typu posta można nazwać ważnym jego aspektem, ale to właśnie na tym polu ostatnio zawiodłam. Chciałam do końca roku stworzyć podsumowanie wszystkich serii zakończonych przed 2016 i na bieżąco (czyt. po 5 seriach) pisać o cyklach, które skończyłam w bieżącym roku, no ale nie wyszło. Co też teraz staram się jakoś zatuszować ładnym uśmiechem w Waszą stronę i naprawić. 

Żeby jednak nie mówić o sobie samej w samych negatywach i dodać jakoś szczypty optymizmu, powinnam dodać, ze miło zaskoczyłam samą siebie skrupulatnie wypełniając swoje postanowienie noworoczne. Kończenie serii zawsze było moją zmorą, a tymczasem w 2016 roku, na chwilę obecną, skończyłam swoją przygodę z 11 cyklami (no, powiedzmy). O pięciu z nich pisałam już w osobnym poście, na jeden ostatni przyjdzie jeszcze czas (mam nadzieję, że wtedy gdy zbierze jeszcze kilka innych pozycji), a o pozostałych chciałam Wam opowiedzieć właśnie dzisiaj.


Trylogia Legenda, Marie Lu
Legenda. Rebeliant, Legenda. Wybraniec, Legenda. Patriota

Rebeliant był jedną z pierwszych pozycji dystopijnych jakie miałam okazje czytać. A jeśli ta informacja nic Wam nie mówi dodam, że czytałam ją wkrótce po premierze drugiego tomu czyli gdzieś w 2013 roku. Recenzenckie zobowiązania sprawiły, ze wkrótce po lekturze pierwszej części, przeczytałam drugą, ale po finał trylogii jakoś nigdy nie sięgnęłam - aż do tego roku. Nie będę Was oszukiwać, że jest to historia jakoś specjalnie wyróżniająca się w gatunku Young Adult, bo w dużej mierze powiela ona wiele schematów (dwie wybitne młode jednostki, które buntują się przeciwko systemowi), ale coś w niej jednak jest.

Marie Lu ma talent do tworzenia lekkich, “samo czytających” się historii, w których dominuje akcja, ale które nie zaniedbują kreacji bohaterów. Jestem uparta w swoim przekonaniu, że Day został zbyt mocno wyidealizowany (i to mój największy zarzut do serii), ale June jest jedną z lepiej napisanych bohaterek powieści młodzieżowych - równocześnie silna, ale nie wolna od słabości. I dlatego pomimo oczywistych mankamentów cyklu i jego czysto rozrywkowego charakteru, zdecydowanie warto dać mu szansę.

★★★★


Trylogia Zatraceni, Rachel van Dyken
Utrata, Toxic, Wstyd

Strasznie długo się wahałam czy naprawdę warto sięgnąć po cykl Rachel van Dyken, bo, wstyd się przyznać, odstraszyły mnie okładki. W końcu się przemogłam i, mimo że daleko mi do zachwytów niektórych z Was, mam całkiem miłe skojarzenia z ów cyklem. Rachel van Dyken decyduje się na dosyć popularny w gatunku New Adult zabieg by kolejne tomy serii nie stanowiły bezpośredniej kontynuacji lecz przedstawienie losów bohaterów drugoplanowych. Możecie czytać poszczególne części bez znajomości poprzednich, ale, między Bogiem a prawdą, pierwszy tom jest chyba najlepszy. 

Rachel van Dyken umie grać na emocjach swoich czytelników - momentami jest smutno, innym razem zabawnie. Podoba mi się, że autorka nie epatuje seksem w swoich powieściach i sceny erotyczne, jeśli w ogóle występują, są bardzo subtelne. Ale A) jest pewna nierówność w kreacji bohaterów i Rachel van Dyken ma tendencje do spłycania jednego z wątków i B) w niektórych tomach fantazja autorki odbiega nieco zbyt daleko jak na mój gust. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłam się dobrze. 

★★★★


Duologia Zabić drozda, Harper Lee
Zabić drozda, Idź, postaw wartownika

Trochę to oszustwo bo tak naprawdę powieści Harper Lee nie stanowią serii, ale jeśli macie ich lekturę za sobą, wiecie o co mi chodzi (poza tym, uwierzyłam oznaczeniom na portalu Goodreads). Idź, postaw wartownika stanowi pierwotną wersje debiutu amerykańskiej autorki - opowiada o tych samych bohaterach (z drobnymi różnicami), z tym że w pewnym odstępie czasu i porusza w gruncie rzeczy podobną problematykę. By zrozumieć ową historie nie trzeba tak naprawdę czytać Zabić drozda, ale to właśnie wówczas historia zyskuje mocniejszy wydźwięk. 

Proza Harper Lee zachwyca - i chodzi mi tu zarówno o sposób w jaki autorka porusza problematykę różnic między czarnymi a białymi obywatelami, jak i język jakim się posługuje. Zdecydowanie nie żałuje, że sięgnęłam po obie te powieści, ale Zabić drozda wywarło na mnie znacznie mocniejsze wrażenie i zastanawiam się czy wydawanie po latach debiutu Harper Lee było słusznym rozwiązaniem. Mimo wszystko. 

★★★★


Trylogia Mroczne umysły, Alexandra Bracken
Mroczne umysły; Nigdy nie gasną; Po zmierzchu; Przez ciemność

O trylogii Alexandry Bracken opowiadałam Wam stosunkowo niedawno i myślę, że z grubsza znacie już moją opinie na jej temat. Trochę jak w przypadku Legendy, Mroczne umysły nie są serią szalenie wyróżniającą się na tle swojego gatunku, ale mającą w sobie coś, co zapada w pamięci i budzi sympatie. Nietypowo jak na gatunek Young Adult jest to opowieść o znacznie spokojniejszym tempie, w której dużą rolę odgrywają opisy i warstwa emocjonalna (i to zarówno jeśli chodzi o pierwszy tom jak i kolejne, co już naprawdę jest rzadkim zjawiskiem). 

Dla mnie prywatnie Alexandra Bracken po prostu bardzo dobrze radzi sobie z kreowaniem bohaterów - takich, gdzie czujemy, że są to wrzucone w trudną sytuacje dzieci - i ich rozwojem na przestrzeni kolejnych tomów, a jeszcze lepiej idzie jej opisanie łączących ich relacji. Rzadko tak jest, że wątek damsko-męskiej, damsko-damskiej czy jakiejkolwiek innej przyjaźni budzi we mnie większe zainteresowanie niż ten romantyczny, ale Alexandrze Bracken się to udało. Pomimo tego, że dużo osób nie podziela mojej opinii, uważam, że warto. 

★★★★½


Trylogia Parabellum, Remigiusz Mróz
Parabellum. Prędkość ucieczki; Parabellum. Horyzont zdarzeń; Parabellum. Głębia osobliwości

Parabellum nie była ani pierwszą ani nawet drugą  powieścią Remigiusza Mroza po jaką sięgnęłam, ale okazała się jedyną jak do tej pory serią jego autorstwa, którą udało mi się skończyć. W dużej mierze zgadzam się z tym co na temat owego cyklu już słyszałam - że w ciekawy sposób łączy wątki historyczne z akcją; że wciąga od pierwszej strony; że Christian Leitner rządzi; i że sama końcówka została mocno doprawiona cukrem. 

Nie jest to seria, która przytłacza historycznymi informacjami i osoby niezainteresowane tematem wciąż mogą czerpać sporo przyjemności z lektury. Ale równocześnie nie jest to cykl, który polecałabym żeby rozpocząć swoją znajomość z twórczością Remigiusza Mroza. Głównie ze względu na sporą dawkę brutalnych scen i znaczne ograniczenie specyficznego dla autora humoru. 

★★★★

Ciekawa jestem czy znacie któryś z tych cykli; a jeśli tak - to czy podzielacie moją opinie. 

0 comments

Każdy Wasz komentarz witam z uśmiechem na ustach. Wszystkie niezmiennie stanowią dla mnie zresztą niewyczerpane źródło motywacji. Będę więc wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy pozostawiony przez Was ślad i, w miarę możliwości, postaram się na niego odpowiedzieć.
Kala