Kobieta w klatce, Jussi Adler-Olsen


Po raz pierwszy usłyszałam o twórczości Jussiego Adlera-Olsena, kiedy pracowałam w księgarni, a młoda para poprosiła mnie o pomoc w poszukiwaniach zagubionego na półkach egzemplarza „Zabójcy bażantów”. Poza ogólną informacją, że powinnam szukać w dziale z kryminałami/thrillerami/horrorami, nie wiedziałam jednak tak naprawdę nic na temat samej fabuły. Kolejny raz ów nazwisko obiło mi się o uszy dopiero rok później, na nowo utworzonym kanale książkowym - Przekartkowane. Byłam zaintrygowana. 

Carl Mørock powraca z urlopu zdrowotnego do pracy na Komisariacie. W trakcie nieudanej akcji policyjnej zginął jeden z jego kolegów, a drugi został sparaliżowany, detektyw Mørock poniósł za to straty na psychice. Problemy i nieprzyjemna atmosfera jaką roztacza w zespole sprawiają, że Carl, pod pretekstem pozornego awansu, zostaje przeniesiony na szefa Departamentu Q. W piwnicach komisariatu gdzie znajduje się jego siedziba Carl i jego tajemniczy pomocnik Assad mają badać nierozwiązane zagadki a tych, jak wiadomo, jest całkiem sporo. Jedną z nich jest sprawa młodej parlamentarzystki, Merete Lynggard, która przed pięciu laty zaginęła bez śladu z promu. 

Tym co osobiście przyciągnęło moją uwagę był wątek Departamentu Q. Motyw rozwiązywania zagadek sprzed lat wydawał mi się niesamowicie fascynujący - szukanie nowych tropów i weryfikowanie tych starych; odtwarzanie przeszłości. O dziwo, to właśnie wątek Marete Lynggard wypada na tle całej powieści najsłabiej. Być może przez przypadek, Jussi Adler-Olsen pozostawił swoim czytelnikom za dużo wskazówek, niemal od początku możemy się domyślić kto stoi za zaginięciem kobiety a mniej więcej w połowie (na długo przed Carlem Møntero) znamy także motywy sprawcy. 

Szkoda bo element zaskoczenia wydaje się być jednym z kluczowych punktów thrillera, ale równocześnie nie przekreśla to powieści Jussiego Adlera-Olsena. Autorowi udaje się zbudować i utrzymać atmosferę grozy i niepewności odnośnie losy Merete. To właśnie fragmenty, w których uzyskujemy odpowiedzi na pytanie co działo się z nią przez te pięć lat budzą w czytelniku najwięcej emocji - głównie przerażenie i stanowią jedne z największych atutów jakimi dysponuje autor. Kolejnym z nich są bohaterowie. 

Owszem, Carl Mørock nie wyróżnia się się może na tle innych skandynawskich komisarzy - z mroczną przeszłością, rodzinnymi problemami i niespotykaną skutecznością; ale nie można powiedzieć tego samego na temat Assada. Pomocnik komisarza, podający się za syryjskiego uchodźcę, ze swoją tajemniczą przeszłością, fascynacją sprawą i ostrą kuchnią a także nieznajomością pewnych duńskich słów jest jedną z ciekawszych postaci z jakimi zetknęłam się w thrillerach. To właśnie Assad wprowadza do fabuły jeszcze więcej tajemniczości i sporo humoru. 

„Kobieta w klatce” to całkiem przyzwoity thrillera ciekawie nakreślonymi bohaterami i odpowiednio zbudowaną atmosferą. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że autor nie pokazał jeszcze wszystkiego na co go stać - choćby w kontekście tego by dłużej utrzymywać swych czytelników w niewiedzy i zapewnić im efekt zaskoczenia. Mam jednak wrażenie, że teraz może być już tylko lepiej. I obym się nie zawiodła. 

„Kobieta w klatce” Jussi Adler-Olsen; wydawnictwo słowo/obraz terytoria; Gdańsk 2007 ★★★

0 comments